Związkowcy zrobią wszystko by inflacja rosła
Związkowcy zrobią wszystko by inflacja rosła
Związki zawodowe z przewodniczącym Solidarności na czele proponują cudowne rozwiązanie dla podtrzymania wzrostu gospodarczego. Według związkowców cytowanych przez dzisiejszy „Puls Biznesu” pensje w Polsce nie rosną, co spowoduje spadek popytu wewnętrznego. Przedsiębiorcy nie podwyższając pensji w opinii związków narażają gospodarkę na kryzys. Wzrosty płac w ich opinii powinny być jak najszybsze i jak największe, aby podtrzymać aktywność gospodarczą. Takie pomysły forsowane przez przewodniczącego Janusza Śniadka już były w Polsce wprowadzane w życie. Niestety skutek był opłakany.
Kilkanaście lat temu tzw. reforma Rakowskiego polegająca na drukowaniu pustego pieniądza doprowadziła do dramatycznego wzrostu nierównowagi gospodarczej, wzrostu inflacji i jeszcze bardziej pustych półek. Efektem ubocznym była zapaść gospodarcza i wzrost bezrobocia wynikający z braku rachunku ekonomicznego w działalności gospodarczej i nie uwzględniania wydajności. Wysokie koszty pracy (nominalne) doprowadziły w tamtym czasie wprost do pogłębienia kryzysu.
Przedstawiciele pracowników nie zwracają uwagi nawet na to, że wynagrodzenia w przeciągu ubiegłego roku wzrosły o 12 proc., a inflacja wyniosła nieco ponad 4 proc. Oczywiście są to średnie i pewnie wiele osób nie potwierdzi tej statystyki. Ale ci którzy zmieniali pracę, podwyższali kwalifikacje, są aktywni na rynku pracy, już na pewno większości tak. I to jest tak naprawdę sposób na poprawę sytuacji finansowej pracownika. Rozdawnictwo poprzez nominalne indeksowanie płac pozostanie tylko papierowym rozwiązaniem i to z czasem dosłownie, jak w portfelu pojawi się wiele nic nie wartych banknotów. Jeszcze nie tak dawno temu większość Polaków była papierowymi milionerami, a nawet miliarderami. Niektórzy już o tym zapomnieli.
Patrząc realnie, wprowadzenie teorii związkowców w życie to powrót do galopującej inflacji i spadku wartości złotego. Dziś proponowane podwyższanie płac znacznie powyżej wzrostu wydajności, to ziszczenie się drugiej rundy inflacyjnej. W dłuższej perspektywie taki scenariusz może tylko doprowadzić do spadku siły nabywczej z punktu widzenia pracowników. Ci ostatni nominalnie będą mieli więcej, ale kupią za te same pieniądze dużo mniej. Wyższe płace na początku dają wyższą siłę nabywczą i do tego momentu pan Śniadek ma rację, ale ta siła nabywcza przekształca się we wzrost popytu konsumpcyjnego – kupujemy więcej, rośnie popyt, a za tym rośnie import. Wzrost importu to prosta droga do osłabienia złotego i w dalszej kolejności do wzrostu cen, szczególnie nośników energii. Hamowanie takiej inflacji to już olbrzymi problem.
W efekcie uderza to jeszcze bardziej w najmniej zarabiających. W świecie teorii ekonomicznej już od kilkunastu lat panuje pewien konsensus bez względu na opcję ideologiczną, że w prawidłowo rozwijającej się gospodarce potrzebna jest niska i co ważne stabilna inflacja. W takich warunkach można zmniejszać bezrobocie, planować inwestycje i zakupy. Kursy podstaw ekonomii nie jest trudny i nawet związkowcy i politycy mogliby go zrozumieć, tylko czy tego chcą? Niestety w gospodarce nic nie jest za darmo, a to już nie służy doraźnym celom politycznym, które karmią się rozdawnictwem. Pracownicy i konsumenci nie powinni dawać się już zwodzić mirażom łatwych rozwiązań i na szczęście coraz częściej tak się dzieje.
Bogusław Półtorak
Główny Ekonomista Bankier.pl S.A.
Kilkanaście lat temu tzw. reforma Rakowskiego polegająca na drukowaniu pustego pieniądza doprowadziła do dramatycznego wzrostu nierównowagi gospodarczej, wzrostu inflacji i jeszcze bardziej pustych półek. Efektem ubocznym była zapaść gospodarcza i wzrost bezrobocia wynikający z braku rachunku ekonomicznego w działalności gospodarczej i nie uwzględniania wydajności. Wysokie koszty pracy (nominalne) doprowadziły w tamtym czasie wprost do pogłębienia kryzysu.
Przedstawiciele pracowników nie zwracają uwagi nawet na to, że wynagrodzenia w przeciągu ubiegłego roku wzrosły o 12 proc., a inflacja wyniosła nieco ponad 4 proc. Oczywiście są to średnie i pewnie wiele osób nie potwierdzi tej statystyki. Ale ci którzy zmieniali pracę, podwyższali kwalifikacje, są aktywni na rynku pracy, już na pewno większości tak. I to jest tak naprawdę sposób na poprawę sytuacji finansowej pracownika. Rozdawnictwo poprzez nominalne indeksowanie płac pozostanie tylko papierowym rozwiązaniem i to z czasem dosłownie, jak w portfelu pojawi się wiele nic nie wartych banknotów. Jeszcze nie tak dawno temu większość Polaków była papierowymi milionerami, a nawet miliarderami. Niektórzy już o tym zapomnieli.
Patrząc realnie, wprowadzenie teorii związkowców w życie to powrót do galopującej inflacji i spadku wartości złotego. Dziś proponowane podwyższanie płac znacznie powyżej wzrostu wydajności, to ziszczenie się drugiej rundy inflacyjnej. W dłuższej perspektywie taki scenariusz może tylko doprowadzić do spadku siły nabywczej z punktu widzenia pracowników. Ci ostatni nominalnie będą mieli więcej, ale kupią za te same pieniądze dużo mniej. Wyższe płace na początku dają wyższą siłę nabywczą i do tego momentu pan Śniadek ma rację, ale ta siła nabywcza przekształca się we wzrost popytu konsumpcyjnego – kupujemy więcej, rośnie popyt, a za tym rośnie import. Wzrost importu to prosta droga do osłabienia złotego i w dalszej kolejności do wzrostu cen, szczególnie nośników energii. Hamowanie takiej inflacji to już olbrzymi problem.
W efekcie uderza to jeszcze bardziej w najmniej zarabiających. W świecie teorii ekonomicznej już od kilkunastu lat panuje pewien konsensus bez względu na opcję ideologiczną, że w prawidłowo rozwijającej się gospodarce potrzebna jest niska i co ważne stabilna inflacja. W takich warunkach można zmniejszać bezrobocie, planować inwestycje i zakupy. Kursy podstaw ekonomii nie jest trudny i nawet związkowcy i politycy mogliby go zrozumieć, tylko czy tego chcą? Niestety w gospodarce nic nie jest za darmo, a to już nie służy doraźnym celom politycznym, które karmią się rozdawnictwem. Pracownicy i konsumenci nie powinni dawać się już zwodzić mirażom łatwych rozwiązań i na szczęście coraz częściej tak się dzieje.
Bogusław Półtorak
Główny Ekonomista Bankier.pl S.A.
Publikacja dostępna również w formacie: pdf
Publikacja dostępna również w formacie: doc