Sytuacja frankowców gorsza niż przed rokiem
Sytuacja frankowców gorsza niż przed rokiem
Wkrótce minie rok od pamiętnego 15 stycznia, kiedy szwajcarski bank centralny zaskoczył rynek swoją decyzją, co poskutkowało wzrostem ceny franka o 20%. Kredytobiorcy umowami przywiązani do franka na długo zapamiętają ten dzień pełen niepokoju i niedowierzania. Styczniowe wydarzenia pozostawiły ślad nie tylko w polityce, ale również w portfelach klientów.
Gwałtowna zmiana polityki SNB niewątpliwie była jednym z najważniejszych wydarzeń finansowych 2015 roku. Dla kilkuset tysięcy kredytobiorców spłacających zobowiązania walutowe było to bolesne przypomnienie, że ich los uzależniony jest w dużej mierze od tego, co dzieje się w odległym, górzystym kraju.
Przez kolejne 12 miesięcy pojawiło się co najmniej kilka propozycji dotyczących kredytów denominowanych lub indeksowanych do walut obcych. Żadna z nich nie została zrealizowana, poza utworzeniem funduszu wsparcia dla kredytobiorców mających problemy ze spłatą oraz pakietem doraźnych działań banków, gdzie zresztą zabrakło spójnego stanowiska. Można było odnieść wrażenie, że wraz z upływem czasu kwestię sytuacji frankowców traktowano jako coraz mniej pilną – dotyczyło to zarówno działań poprzedniego rządu, jak i nowej ekipy przedłużającej prace nad planowaną ustawą.
Szybko zacierająca się pamięć o styczniowym szoku to w pewnej mierze wynik pozornej stabilizacji sytuacji kredytobiorców. Przez rok notowania franka wahały się w dość wąskim przedziale nieco poniżej 4 zł, jednocześnie wyraźny spadek wskaźnika LIBOR spowodował, że raty zobowiązań (w złotych) nie wzrosły gwałtownie. – Rata kredytu denominowanego we frankach szwajcarskich zaciągniętego w lutym 2008 r., na 300 tys. zł (100% LTV) z 30-letnim okresem spłaty i 1-procentową marżą wahała się po „czarnym czwartku” w przedziale od 1570 do 1620 zł (zakładamy 4-procentowy spread, spłatę w złotych). W 2014 r. kredytobiorca musiał co miesiąc odprowadzić do banku kwotę od 1520 do 1590 zł, a więc koszt obsługi długu był zbliżony – wskazuje Michał Kisiel, analityk Bankier.pl.
– Względnie stabilne obciążenia kredytobiorców walutowych mogą stwarzać mylne wrażenie, że sytuacja przywiązanych do franka po zeszłorocznym szoku nie uległa pogorszeniu. Najważniejszym problemem tej grupy klientów nie są jednak raty, lecz stosunek wysokości zadłużenia do wartości nieruchomości – wyjaśnia Michał Kisiel, analityk Bankier.pl.
Szczyt popularności kredytów denominowanych we frankach przypadł na 2008 r., gdy helwecka waluta była rekordowo tania. Późniejsze wzmocnienie się franka spowodowało, że wysokość zadłużenia wyrażona w złotych poszybowała w górę. „Czarny czwartek” tylko pogorszył sytuację kredytobiorców pod tym względem.
W przypadku naszego przykładowego kredytobiorcy bieżące zadłużenie wyrażone w złotych zbliżone jest dziś do 415-420 tys. zł. Wskaźnik LTV, przy założeniu, że nieruchomość warta jest 300 tys. zł, wynosiłby zatem ok. 140 proc. W 2014 r. ten współczynnik wahał się w przedziale 127-131 proc. W tym samym czasie w porównywalnym kredycie złotowym LTV zdołał obniżyć się do 85 proc., kredytobiorcy do spłaty pozostało 255 tys. zł.
– Przedstawiony w naszym przykładzie kredytobiorca zapłacił bankowi w 2015 r. ponad 21 tys. zł rat. W tym czasie jego dług wyrażony w złotych nie tylko nie zmalał, ale wzrósł – o 29 tys. zł. Problem „przywiązania do franka” jest zatem w tym przypadku jeszcze poważniejszy niż przed rokiem. Kredytobiorca, który chciałby np. sprzedać nieruchomość i przenieść się z rodziną do nowego lokum znajduje się w patowej sytuacji – komentuje Michał Kisiel.
Przedruk i powielanie informacji prasowej oraz komentarzy analityków Bankier.pl dozwolone pod warunkiem powołania się na źródło Bankier.pl.
Więcej na ten temat: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Sytuacja-frankowcow-gorsza-niz-przed-rokiem-7294464.html
Publikacja dostępna również w formacie: doc